Olimpia Lewin Brzeski wygrała ze Śląskiem Łubniany 3-1.
Spotkanie rozgrywane było w bardzo trudnych warunkach pogodowych. Podczas meczu padał grad, śnieg, deszcz, świeciło słońce, a temperatura skokowo rosła i opadała. Nie przeszkodziło to naszczęście naszym zawodnikom wywalczyć trzech punktów. Wywalczyć, bo tak to zwycięstwo trzeba nazwać.
Mecz lepiej rozpoczął się dla podopiecznych trenera Jacka Mazurkiewicza. Już w 40 sekundzie! bramkę dla Olimpii zdobył Przemysław Stawniczy, który został desygnowany do gry w pierwszym składzie po raz pierwy w tej rundzie. Jak się okazało był to strzał w dziesiątke, bo nasz młody napastnik zaledwie kwadrans po zdobyciu pierwszej bramki, dołożył drugą, pokonując bramkarza Śląska pewnym strzałem. Zespół przyjezdnych w zasadzie do przerwy nie mógł się otrząsnąć z ciosu zadanego przez Olimpię i poza wrzutkami, z którymi dobrze radzilł sobie Parus i cała czwórka defensorów, oddał tylko jeden celny strzał na bramkę. Tak wynik do gwizdka kończącego pierwszą część gry nie uległ zmianie.
Grzegorz Krzyżanowski ustala wynik meczu na 3-1 w czwartej minucie doliczonego czasu gry
Druga połowa miała być teoretycznym spacerkiem dla podopiecznych trenera Mazurkiewicza, a okazała się być horrorem z doskonałym happy-end'em. Na początku wydawało się, że olimpijczycy kontrolują przebieg spotkania, szczególnie, gdy z boiska wyleciał obrońca Śląska - Świrski. Swoje okazje na podwyższenie wyniku zmarnowali Chmiel oraz Wolny. Wrażenie przewagi Olimpii można było zachować do 75. minuty, kiedy to bramkę kontaktową dla Śląska zdobył... Maciej Moczko. Nasz stoper tak niefortunnie wybijał piłkę w polu karnym, że umieścił ją tuż przy dalszym słupku swojej własnej bramki, nie dająć szans naszemu bramkarzowi na skuteczną interwencję. Ten samobój dodał wiatru w żagle przyjezdnym. Naszczęście Olimpia dobrze się broniła i skutecznie niwelowała ataki gości z Łubnian. Do 86. minuty... Wtedy Rafał Tomaszewski przerwał dobrą akcje Śląska tuż przed polem karnym, ale sędzia liniowy dopatrzył się rzutu karnego. Jedenastkę wykonywał Piotr Jamuła, ale naszczęście dla naszego zespołu bardzo mocno się pomylił i strzelił "Panu Bogu w okno". Zaraz po tej sytuacji, sędzia ukarał Macieja Moczko drugą żółtą kartką, a Szypułę czerwoną i przez kolejne minuty drużyny grały 10 na 9. Śląsk dalej starał się wyrównać, ale strzały ich zawodników nie były w stanie zagrozić bramce olimpijczyków. Jak mówi porzekadło niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i tym samym to Olimpia postawiła kropkę nad "i" w 4. minucie doliczonego czasu. Akcje przeprowadzili zmiennicy - Kamil Koziarski i Grzegorz Krzyżanoski. Ten pierwszy obsłużył Krzyżanowskiego doskonałym prostopadłym podaniem, a popularny "Esiu" bez problemów pokonał Kozioła i tym samym ustalił wynik meczu. Sędzia nawet nie wznawiał spotkania i nasi zawodnicy mogli cieszyć się z kolejnych 3 punktów w rundzie rewanżowej.
Olimpia Lewin Brzeski - Śląsk Łubniany 3-1 (2-0)
1-0 Stawniczy (1')
2-0 Stawniczy (16')
2-1 Moczko (sam.) (75')
3-1 Krzyżanowski (90')
Olimpia - Parus, Drzewiecki, R. Tomaszewski, Moczko, Chmiel, Solan, Jackiewicz (90' Zdzuj), Sobczyk (60' Kita), Paczek, Stawniczy (81' Krzyżanowski), Wolny (89' Koziarski) Trener: Jacek Mazurkiewicz
rezerwa - Płoszczyca, Węgliński
Śląsk - Kozioł, Gackowski, Ślepecki, Świrski, Widera (80' Gawlica), Szczutkowski (46' Jamuła), Bartosiewicz (46' Langosz), Kaleta, Bzdęga, Szypuła, Karabin Trener: Dariusz Broll
żółte kartki - R. Tomaszewski, Moczko x2, Stawniczy, Krzyżanowski (Olimpia), Kaleta (Śląsk)
czerwone kartki - Moczko (87') (za dwie żółte) (Olimpia), Świrski (68'), Szypuła (87') (Śląsk)
sędzia główny - Marcin Filarski (Kluczbork)
widzów - 150